Volkswagen Golf TDI – “biedoklep”?
Mało które auto wywołuje równie skrajne emocje co golf. Dla jednych jest absolutnym motoryzacyjnym ideałem, inni widzą w nim raczej dopuszczoną do ruchu ogrodową taczkę.
Jakkolwiek różne było by jego postrzeganie, samochód przez lata zapracował sobie na opinię niezawodnego i solidnie zbudowanego pojazdu dla niezbyt wymagających. Większość egzemplarzy oferowała szczelny dach, cztery koła i zamykane drzwi. W niektórych rodzynkach trafiała się nawet zapalniczka i obrotomierz.
Na przestrzeni lat, rozpieszczona przez Francuzów i Włochów klientela zaczęła wymagać więcej. Nawet w Niemczech nie wszyscy chcieli już otwierać swoje arcydzieło motoryzacji kluczykiem, jeździć po niepokalanych ograniczeniami autostradach na “czwórce” i wylewać z siebie siódme poty przy manewrowaniu na parkingu.
Dostrzegli to również specjaliści z Volkswagena i wraz z debiutem serii trzeciej samochód z każdym rokiem stawał się bardziej przyjazny dla użytkownika. Wtedy też zaczęły się pierwsze problemy. W statystykach niezawodności, przy głośnym chichocie Japończyków, auto z wielkim hukiem rozbiło się o twardy grunt gdzieś w połowie stawki. Cóż, wpadki zdarzają się nawet najlepszym, obiecywano, że wszelkie wątpliwości natury jakościowej raz na zawsze rozwieje kolejna – czwarta już – generacja. Na nieszczęście dla Volkswagena, rozwiała… …